Wielki upadek i spektakularny powrót. Po kilku latach nieobecności na sklepowych regałach jeden z ulubionych napojów lat dziewięćdziesiątych powrócił na rynek. Fani Frugo znowu mogą cieszyć się smakiem prawdziwych owoców.


Kiedy właściciele amerykańskiego koncernu Gerber nabywali w 1992 roku rzeszowskie zakłady Alima, mieli nadzieję, że podbiją Europę Wschodnią produkowanymi w nich odżywkami dla niemowląt. Okazało się jednak, że matki z krajów byłego bloku socjalistycznego same wolą ścierać jabłka i marchewki, i wcale nie są zainteresowane gotowymi papkami sprzedawanymi w słoiczkach. Trzeba było szybko coś wymyślić, aby sprowadzony z Zachodu park maszynowy nie pokrył się rdzą. Menedżerowie Grebera ruszyli głową i stwierdzili, że najlepiej rokuje rynek soków.
     Na początku lat dziewięćdziesiątych Polacy pili prawie o połowę mniej soków niż mieszkańcy Europy Zachodniej. Najmniejsze spożycie odnotowano wśród młodzieży, dlatego to do niej postanowiono zaadresować nowy produkt.
     Moda na owocowe szaleństwo rozpoczęła się w 1996 roku, kiedy to na polskim rynku pojawiło się Frugo w czterech wersjach kolorystycznych: zielonej, żółtej, czerwonej i pomarańczowej. Nowy napój przyciągał wzrok ciekawym kształtem butelki i intensywnie kolorową zawartością. O jego sukcesie zadecydowały jednak nie walory organoleptyczne, a kampanie reklamowe – bardzo odważne i nowatorskie jak na tamte czasy.
     No to Frugo! – ten slogan wielkimi literami zapisał się w historii polskiej reklamy. Za marketingowy sukces owocowego napoju odpowiedzialny był duet Przybora/Zaniewski, który wykorzystując nowe, oryginalne środki wyrazu, tworzył kampanie skrojone na miarę pod młodego konsumenta. Ich bohaterami byli wyluzowani skejci, dziwne owocowe stwory oraz dorośli, którzy wykorzystując motyw konfliktu pokoleń, wytykali nastolatkom nierespektowanie tradycyjnych wartości.
"Dzisiejsza rozwydrzona młodzież musi wiedzieć, że nam często brakowało buraków, a co dopiero mówić o owocach” – wypowiadała się starsza pani z reklamy czerwonego Frugo. Wtórował jej dyrektor szkoły z reklamy Frugo zielonego: "W naszej szkole z owoców jest smaczny kompocik, smaczny kisielek i już… to wystarczy". Oboje zostali zgnieceni butelką napoju i zamalowani sprayem.
     Przez pierwsze dwa lata sprzedawano astronomiczne wręcz ilości napoju, jednak marka stopniowo zaczęła tracić klientów, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku. Skierowanie przekazu reklamowego do niestabilnej finansowo i raczkującej dopiero na rynku kapitalistycznym polskiej młodzieży okazało się złą taktyką. Nastolatki pokolenia Frugo wyrosły, a ich miejsce zajął nowy, szukający innych podniet konsument. Również koszty realizacji coraz droższych kampanii reklamowych i dość wysoka jak na tamte czasy cena przyczyniły się do rynkowej śmierci marki.
     Wielu fanów smaku prawdziwych owoców nie zapomniało jednak o swoim ulubionym napoju z młodości. Kilkadziesiąt tysięcy użytkowników Facebooka wsparło inicjatywę „Frugo wróć!”, mającą na celu doprowadzenie do wskrzeszenia marki. W 2001 roku właścicielem Frugo stała się firma FoodCare, która ponownie wprowadziła napój na rynek.

Categories: